POLITYKA   Komentator. Europa-Niemcy-Polska  
reklama
reklama
reklama

Przewrót Kopernikański?


Krzysztof Ruchniewicz


/01.10.2013/ Kilka dni temu minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski, udzielił wywiadu tygodnikowi „Die Zeit“ pod prowokacyjnym nieco tytułem „Nie chcemy zimnej wojny“. Minister poruszył liczne aktualne kwestie polityki zagranicznej. Sprawom niemieckim poświęcił sporo miejsca, także polityce historycznej obecnych Niemiec. Wyraził swe stanowcze oburzenie z powodu błędów i krzywdzących Polskę wątków w miniserialu „Nasze matki, nasi ojcowie“. Zaznaczył przy tym, że w Niemczech nadal istnieje duża dysproporcja w przedstawianiu historii II wojny światowej. „Wstydzicie się za holokaust – mówił niemieckim dziennikarzom –, i wiecie, że pokonano was pod Stalingradem. Jednak nie czynicie zbyt wiele wysiłku dowiedzenia się, jak zachowywali się u nas wasi ojcowie i dziadkowie. A niemieckie zachowanie w okupowanej Polsce nie można było porównywać z żadną inną okupacją. To nie był tylko terror – konkludował minister –, lecz także codzienne poniżanie dumnego narodu“. W innym miejscu dodawał: „Proszę porównać ilość miejsca, jakie poświęca się w podręcznikach szkolnych we Francji i Polsce. Czy nie jesteście Panowie zdania, że powinna tu zaistnieć jakaś równowaga?“ Tak się złożyło, że właśnie te dwa tematy: traktowanie przez Niemców losów Polski i Polaków w czasie okupacji oraz ujęcie tej problematyki w niemieckich podręcznikach do historii interesowały mnie w ostatnich kilku dniach szczególnie mocno. Na zaproszenie Instytutu Badań Podręcznikowych im. G. Eckerta w Brunszwiku , z którym współpracuję od wielu lat, przeanalizowałem atlasy do historii i 15 podręczników dla gimnazjum z różnych landów. Opinię ministra Sikorskiego, niestety, można tylko potwierdzić.

II wojna światowa, jak żadne inne wydarzenie historyczne, warunkowało (i nadal warunkuje) nasze stosunki z zachodnim sąsiadem. Dużym echem nad Wisłą odbił się w ostatnich tygodniach niemiecki miniserial „Nasze matki, nasi ojcowie“ . Oburzenie wywołały sceny z trzeciej części, gdzie w karykaturalny sposób ukazano AK, a całkowicie fałszywie jej stosunek do Żydów. W dodatku to były właściwie jedyne „polskie” wątki w tej opowieści o wojennych, w tym frontowych, doświadczeniach młodych Niemców. W mediach w Polsce, ale też w Niemczech zahuczało. Niemiecka telewizja pospiesznie przygotowała dodatkowy dokument , który poświęcono niemieckiej napaści na Polskę, polskiemu podziemiu i oporowi, jak codzienności w okupowanej Polsce. W następnych tygodniach materiał ten pokazywały także inne niemieckie stacje telewizyjne

reklama









Po emisji trzeciej części serialu można było zadać pytanie, czy negatywne potraktowanie Polaków było jakimś przysłowiowym “wypadkiem“ przy pracy, czy raczej konsekwencją niewiedzy, uprzedzeń i wieloletnich zaniedbań w procesie kształcenia historycznego w Niemczech? Bo jak inaczej zinterpretować materiał, jaki przygotował tabloid „Bild“ po niemieckiej projekcji miniserialu pod tytułem „Czy niemieccy żołnierze byli rzeczywiście tak okrutni?“. Na pytanie „Czy polscy partyzanci byli rzeczywiście antysemitatami?“, tabloid odpowiadał: „W przypadku partyzantów w filmie chodzi o członków tzw. Polskiej Armii Krajowej, która walczyła o niepodległość Polski. Armia Krajowa, której jednostki operowały jak związki partyzanckie, składała się z polskich nacjonalistów. Antysemityzm w jej szeregach był skrajnie upowszechniony. Generalnie antysemityzm w Europie Wschodniej był mocno rozpowszechniony, co ułatwiło nazistom zamordowanie europejskich Żydów“. Przytoczyłem ten fragment w całości, gdyż potwierdza on nie tylko elementarny brak wiedzy, lecz także skrajną nieodpowiedzialność za słowo autora/autorów artykułu.  

Nie ulega wątpliwości, że na obecny stan wiedzy przeciętnego, nawet dobrze wykształconego Niemca, duży wpływ wywierają media, także elektroniczne. Tak jak wszędzie Niemcy informacje czerpią z różnych źródeł telewizji, prasy, własnych lektur. Żywe w pamięci są także opowieści rodzinne, które utrwalały raczej jednostronny ogląd II wojny światowej, a narracja o wypędzeniu tą jednostronność umacniała. W przypadku wielkich konfliktów zbrojnych, jakim była II wojna światowa, mamy do czynienie z innym zjawiskiem, nazywanym mechanizmem wyparcia. Problem ten trafnie ujął nie kto inny a reżyser tak nas denerwujących „Naszych matek, naszych ojców“, Nico Hofmann. W jednym z wywiadów stwierdził: „Generacja moich rodziców – mój ojciec ma 88 lat, moja matka 83 – wywarła na mnie wpływ. A na nią wywarły wpływ wydarzenia wojenne. Dyskusja o własnej tożsamości, o własnej rodzinie, ale także o własnym pochodzeniu: to jest nić przewodnia. Po emisji ‚Naszych matek, naszych ojców’ mój ojciec zaczął po raz pierwszy mówić o swych bezpośrednich wspomnieniach wojennych, przeżyciu śmierci, także o tym, że on sam zabijał“. 

Innym źródłem informacji pozostaje nadal i pozostanie – niezależnie od formy jaką przybierze w przyszłości – podręcznik szkolny. W ostatnich dniach miałem okazję przyjrzeć się bliżej niemieckim podręcznikom do historii. Wybrałem książki do gimnazjum (Sekundarstufe I). Przed kilkoma laty w Instytucie im. G. Eckerta sporządzono opracowanie, gdzie porównano polskie i niemieckie plany lekcyjne pod kątem ich kompatybilności (w przypadku niemieckim uwzględniono wszystkie landy). Okazało się, że w gimnazjum (Sekundarstufe I) można spotkać najwięcej wspólnych tematów, a więc Polacy i Niemcy w tym wieku wykazują dość zbliżony zakres wiedzy (oczywiście potencjalnie  . Opracowanie to, co warto przypomnieć na marginesie, było zachętą do rozpoczęcia prac nad podręcznikiem polsko-niemieckim do historii  (do tej sprawy wrócę pod koniec mojego tekstu).  W podręcznikach interesował mnie sposób ujęcia paktu Ribbentrop-Mołotow i jego konsekwencji dla Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, wybuch II wojny światowej i pierwsze lata okupacji niemieckiej w Polsce.Interesował mnie też sposób potraktowania współpracy między Hitlerem a Stalinem w latach 1939-1941 r. Zastanawiałem się też, czy w analizowanych podręcznikach znajdę jakąkolwiek refleksję nad charakterem współpracy między Hitlerem a Stalinem i czy uczniowie w jednym z zadań będą zachęceni do dyskusji na ten temat. 

Można zauważyć wielkie zmiany, jakie zaszły w ostatnich latach w niemieckichpodręcznikach do historii. Tekst autorski, który jeszcze do niedawna dominował w wykładzie podręcznikowym, znacznie ograniczono na rzecz wielkoformatowych map, zdjęć, wykresów. W czasie lektury miałem czasami wrażenie, że autorzy w sposób umiejętny kopiują zmedializowany i zinternetowany świat obecnych nastolatków i w ten sposób chcą skupić ich uwagę. W podręcznikach znajduje się też sporo rekapitulacji w postaci kolaży zdjęć czy innych ilustracji (karykatur itp.). W tym naszpikowanym samodzielnymi, niepowiązanymi informacjami świecie konieczne staje się stałe przypominanie, rekapitulacja, by choć na krótki czas wywołać poczucie ciągłości i zachować niektóre wydarzenia w lepszej pamięci. Oczywiście, problem tzw. krótkiej pamięci nie dotyczy jedynie praktyki szkolnej, kto wie, czy nie jest to jedna z ważniejszych cech obecnej sytuacji w zglobalizowanym świecie. Autorzy podręczników – jak się wydaje – chcieli sprostać i tym wyzwaniom. Inną cechą analizowanych podręczników było udostępnienie tematów przekrojowych, jak np. omówienie pamięci o II wojnie światowej czy przedstawienie migracji na przestrzeni dwóch stuleci. Niektórzy autorzy proponowali połączenie wydarzeń z przeszłości z aktualnymi problemami, jak np. kwestia tolerancji, istnienie postaw nacjonalistycznych itd. Szczegółową analizę właśnie przygotowuję, teraz chciałbym podzielić się pierwszymi wnioskami.

Wszystkie analizowane podręczniki przedstawiają okoliczności zawarcia paktu Ribbentrop-Mołotow. Niektóre z nich przytaczają fragmenty tzw. tajnego protokołu. Za wybuch II wojny światowej jednoznacznie obarcza się hitlerowskie Niemcy. Wszystkie też piszą o klęsce Polski. Tu jednak pojawiają się różnice. Jedne poprzestają na stwierdzeniu, że Polska szybko została podbita. Inne zwracają uwagę, że stało się to możliwe dzięki agresji ZSRR na Polskę 17 września. W żadnym z podręczników nie znalazłem informacji, co dla Polski oznaczało zajęcie Kresów Wschodnich przez Armię Czerwoną. Podręczniki też pomijają milczeniem politykę ZSRR wobec ludności polskiej, aresztowania, wywózki w głąb ZSRR. Żaden podręcznik nie pisze też o eksterminacji polskich elit, której symbolem stał się Katyń.  

Kwestia pierwszych lat okupacji Polski w ujęciu niemieckich podręczników ograniczona jest tylko do polityki niemieckiej i traktowana bardzo pobieżnie. O charakterze okupacji można znaleźć jedno lub dwa zdania. „Na wszystkich zdobytych obszarach Niemcy stworzyły brutalny reżym okupacyjny – szczególnie okrutny w Polsce. Angażowano tam jednostki SS i policji, ale także regularne jednostki wojskowe. Prześladowały one szczególnie Żydów, deportowały do obozów koncentracyjnych albo zabijały na miejscu“. Widać tu efekty ostatnich lat, zwłaszcza niemieckich publikacji poświęconych zbrodniom Wehrmachtu.  Tragiczny los Polaków, którzy byli także deportowani do obozów koncentracyjnych, których elity eksterminowano, a terror stosowano na co dzień wobec coraz szerszych warstw nie istnieje w narracji podręcznikowej. Brak jest też zilustrowania losu przeciętnego Polaka w czasie okupacji. Zastanawiam się, czy opublikowane w Niemczech przed kilkoma tygodniami zapiski Witolda Pileckiego  w przyszłości coś zmienią w tym zakresie.

Problem zbrodni niemieckich bardzo dokładnie podejmują autorzy w kontekście niemieckiej polityki wobec ZSRR po agresji w 1941 r. oraz losu Żydów. Tej ostatniej problematyce poświęca się często całe rozdziały. Opatruje się także odpowiednimi materiałami dydaktycznymi (fragmenty wspomnień, relacje świadków, liczne ilustracje). Polski opór w czasie kampanii wrześniowej nie jest opisywany, podobnie jak rozwój ruchu oporu od pierwszych dni wojny. Jest jednak jeden wyjątek. W jednym z podręczników znalazłem obszerny opis okupacji w Polsce. „Od początku kampania przeciwko ZSRR była – podobnie jak przeciwko Polsce wojną z pobudek rasowych i niszczycielską (Rassen- und Vernichtungskrieg)“. O charakterze okupacji uczeń dowiaduje się w rozdziale „Terror i nędza“. Autorzy piszą: „Polska była pierwszą ofiarą. Jednostki specjalne SS zamordowały bezpośrednio po inwazji w kilka dni ok. 50 tys. polskich nauczycieli, oficerów, urzędników, lekarzy, właścicieli ziemskich i duchownych. Pozbawieni swej warstwy przywódczej, mieli służyć Polacy „Wielkogermańskiej Rzeszy” jako niewolnicy. Ponadto do lata 1941 r. przesiedlono ok. miliona Polaków z części zachodniej kraju do „Generalnego Gubernatorstwa“, by stworzyć „przestrzeń do życia“ dla niemieckich chłopów. Jednocześnie jednostki specjalne SS utworzyły w większych miastach getta. Były to wydzielone części miast, w których pozbawiona majątku ludność żydowska była przetrzymywana. Następnie utworzono obozy koncentracyjne i pracy na okupowanych terytoriach. Ok. 4,2 mln cywili do 1945 r. utraciło życie na okupowanych przez Niemcy obszarach Polski„. Jest to jednak jedyny przypadek tego typu, jaki znalazłem. Ale nawet tu unika się podania pełnej liczby ofiar , potwierdzonej przez polskie badania historyczne. W żadnym z podręczników nie znalazłem informacji o działalności legalnego rządu polskiego na uchodźstwie. Nawet wzmianka o Powstaniu Warszawskim zagościła jedynie w trzech podręcznikach.

A jaki obraz pierwszych lat wojny i współpracy między Hitlerem a Stalinem wyłania się z analizowanych podręczników? Jest on bardzo wyrywkowy i niepełny. Uczeń dowiaduje się o podpisaniu paktu Ribbentrop-Miołotow, wybuchu wojny, nie jest jednak w stanie nic więcej powiedzieć o jej przebiegu i skutkach paktu dla Polski i Europy Środkowo-Wschodniej. Nie należy się więc dziwić, że polska inicjatywa upamiętnienia dnia podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow jako Europejskiego Dnia Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu , napotyka u naszego sąsiada, ale także w Europie Zachodniej na takie opory. Okresu współpracy między Niemcami a ZSRR nie podkreślają analizowane mapy w niemieckich atlasach, w podręcznikach możemy nawet spotkać błędne informacje. Przykładem jest mapa zamieszczona w jednym z nich, która pokazuje przebieg wojny w latach 1939-1942. Wśród państw sprzymierzonych z Niemcami w tym okresie na próżno szukać ZSRR (zob. zdjęcie powyżej). Także materiał ilustracyjny nie wzbogaca wiedzy uczniów. Jakiekolwiek zdjęcia dotyczące Polski zdarzają się incydentalnie. 

Nie ulega wątpliwości, że autorów przyszłego podręcznika polsko-niemieckiego czeka duże wyzwanie. Muszą pokonać utarte ścieżki w praktyce pisania w niemieckich podręcznikach do historii o Europie Środkowo-Wschodniej i Wschodniej, muszą tu wręcz dokonać kopernikańskiego przewrotu. Sam jestem ciekaw, jak sobie z tym poradzą. Należy więc zgodzić się z ministrem Sikorskim, że problem jest i trzeba go rozwiązać. Oby starczyło obu stronom wytrwałości. My przecież też mamy swoje własne problemy ze szkolną edukacją historyczną…


290212 Image Banner 300 x 600