SPOŁECZEŃSTWO KOMENTATOR EUROPA-NIEMCY-POLSKA

Spot reklamowy


Krzysztof Ruchniewicz


/ 18.05.2016 / Nabór na studia zaczyna wchodzić w coraz gorętszą fazę. Uczelnie korzystają z różnych form promocji prowadzonych kierunków studiów. Sięgają po nowe media, choć i tradycyjne, jak film reklamowy, są nadal w użyciu. Uniwersytet Wrocławski w bitwie o studenta również szuka niekonwencjonalnych środków. W necie znalazłem najnowszy spot. Obejrzałem go dwa razy, a nawet trzy razy. Do tego samego zachęciłem znajomych i rodzinę. I szczerze od razu przyznam: niewiele z tego dzieła zrozumiałem. Nie bardzo wiem, co chciał w nim przekazać reżyser. No cóż, nie byłem grupą docelową… Jednak jaki był sens pokazania żołnierzy Wehrmachtu, którzy z bronią w ręku gnają w kierunku rektoratu, bardzo chciałbym pojąć. Czy siłą chcieli obalić nasze nowo wybrane władze rektorskie? A może symbolizowali ludzkie umysły wiedzą nieskażone, a jej łaknące? I dlaczego wojsko Hitlera, a nie kosynierzy czy rycerze (choćby i krzyżacy)? Chyba nie dlatego, że się z naszą uczelnią mają jakoś kojarzyć? Znów będziemy biadolić, że wszystkiemu winni są Niemcy!











Pomysł nakręcenia dobrej reklamy uczelni jest dużym wyzwaniem. Najnowszy spot naszej Alma Mater jest tego świetnym przykładem. Akcja rozgrywa się na czterech poziomach. W filmie wykorzystano oryginalne pomieszczenia gmachu głównego UWr. Momentami wygląda on jak szkoła magii i czarodziejstwa w Hogwarcie, ale może to akurat przemawia do młodzieży wychowanej na książkach o Harry’m Potterze. Całkowite puszczenie wodzy własnej fantazji, do czego spot nas może skłaniać, prowadzi jednak prostą drogą na manowce.

Oto widzimy eleganckie towarzystwo w rokokowych strojach, czegoś z napięciem wyglądające. Drugi poziom to niewielki oddział żołnierzy Wehrmachtu, którzy z wyciągniętą bronią w bojowym szale gnają w kierunku gabinetu rektora. Kamera przenosi nas do tego pomieszczenia i obserwujemy, jak tajemnicza postać, ubrana jak prywatny detektyw Phillip Marlowe, przeszukuje biurko i regały. Po chwili odnajduje jakiś dokument, w domyśle niesłychanie ważny. Kolejny poziom to wieża matematyczna i badanie kosmosu. I jeszcze Aula Leopoldyńska ze spektakularną świetlistą kulą pełną wzorów. Oprócz tego pani z mikrofonem, nagrywająca coś lub szykująca się do wywiadu.

Kilka poziomów narracji. Co je łączy? Może kluczem do zrozumienia są dwaj panowie ubrani w lekarskie fartuchy? Lekarze, chemicy? Strój maskuje ich prawdziwą specjalizację, ale przecież kolegę po fachu rozpozna się i w przebraniu! Tylko jakoś nieprzyjemnie się robi, gdy widzimy wymierzoną w nich broń biegnących niemieckich żołnierzy. Skojarzenia, które zaraz zapełniają mi głowę, zapewne nie były celem reżysera. A może on ich już nie ma? Już ich nie mają młodzi odbiorcy tego filmu?

Ale przecież pamięć o lwowskich profesorach, którą podobno kultywujemy, odnosi się i do tych, którym wojny nie było dane przeżyć. Reżyser wyraźnie lubi budować napięcie na zasadzie kontrastu, ale oczekiwanie czy żołnierze strzelą czy nie, to dla mnie przy całym kontekście historycznych odniesień (Wehrmacht, wojna, cywile, Breslau/Wrocław) przekroczenie pewnej granicy. Mamy więc kontrastujące zestawienia postaci, żołnierze uzbrojeni po zęby – naukowcy w fartuchach, kosmonauta i profesor (jak się widz domyśla), eleganckie towarzystwo z epoki przed gilotyną i nowoczesny sprzęt nagrywający, pan w prochowcu w stylu czarnego kryminału i komórka z tabletem, młody naukowiec z niedzisiejszym wąsem i ogromny kulisty hologram. Do tego rytmiczna, nowoczesna muzyka, dobry montaż.

Jaki jednak przekaz chcemy dać na zewnątrz? Czy jest on zrozumiały czy tylko intrygujący lub niepokojący? Jak występujące w filmie postacie mogą zostać odebrane czy zinterpretowane, także zagranicą? Czy atrakcyjna forma przekazu (co się tu nie dzieje w tak krótkim czasie!) w zderzeniu z utartymi formami symbolicznymi (żołnierze Wehrmachtu) nie przyniesie skutku odwrotnego od zamierzonego. Zastanówmy się. Nauka – tak, wiedza – tak, innowacyjność – bez dyskusji. Ale co tu faktycznie robią ci żołnierze Wehrmachtu i panowie w kitlach zdolni do zatrzymania czasu? No właśnie, panowie! A co z paniami? Te w krynolinach i perukach pozwolę sobie pominąć. Jedyna współczesna kobieca postać z mikrofonem nie jest jednak łatwa do jednoznacznego zinterpretowania. Prowadzi badania nad tymi wszystkimi zjawami, czy po prostu czeka na przeprowadzenie wywiadu, na tzw. wejście na antenę?

Ps. Dla niewtajemniczonych podam, że panowie w kitlach to dwaj znani historycy z naszej Alma Mater. Prezentują się nad wyraz godnie i kompetentnie, choć nie jest to strój obowiązujący na ul. Szewskiej 49. Mam tylko nadzieję, że po obejrzeniu tego spotu władze rektorskie nie zamienią zwyczajowej togi profesorskiej na te śnieżnobiałe fartuchy. Nie mam nic przeciwko tym białym fartuchom, jednak nie bardzo potrafię sobie w nich siebie wyobrazić. Czułbym się bardziej jak na oddziale, a nie na wydziale…



Źródło: http://krzysztofruchniewicz.eu/spot-reklamowy/

reklama
reklama
reklama
20 lat kuchnia Image Banner 160 x 600
03-03-2015 004 Image Banner 750 x 100
070113 Krakow Image Banner 200 x 200